by
4/08/2014
Basen
DNF
DYN
Freediving
Freediving Kraków
Mistrzostwa Polski
Monopłetwa
Personal Best
STA
Statyka
Zawody
Już po wszystkim można by rzec!Dokładna data Mistrzostw została podana w lutym podczas 6 edycji eXtremalla i to właśnie od tego momentu na poważnie zaczęły się przygotowania.
Treningi podzielone były na DNF i DYN, bez dedykowanego dnia na STA. Na początku przygotowań wyniki nie były obiecujące, co dało do myślenia - trzeba poważniej zacząć działać, gdyż zawody to dobry czas na zrobienie przynajmniej jednego oficjalnego Personal Best.
Do akcji wkroczyła dieta (zero śmieciowego jedzenia) i odkwaszanie się - należy mi się order uśmiechu za picie soku z całej cytryny bez skrzywienia się! Oczywiście nie liczyłem na utratę wagi, ale poprawiło mi się ogólne samopoczucie :P
Miesiąc przed zawodami w grę wchodziły już tylko próby i maksymalne sprawdzanie się. Czasem lepiej czasem, gorzej lecz to wszystko i tak było bardzo ważne, bo chodziło o wypracowanie sobie pewnego standardu polegającego na określeniu m.in takich kwestii jak:
- kiedy mogę zjeść ostatni posiłek przed próbą?
- czy drzemka przed basenem mi sprzyja?
- kiedy mam przyjechać na basen i zacząć się relaksować?
- ile czasu potrzebuję na wyciszenie?
- kiedy już usiąść przy torze?
- kiedy nałożyć czepek, okularki, necka itd.?
- kiedy zacząć pakowanie?
- usprawnienie wykonywania procedury powierzchniowej?
Wszystko to ma mi pomóc w wyuczeniu się pewnego postępowania, by nagle na 2 minuty do Official Top nie biegać do stanowiska, z którego się startuje.
Okres przygotowawczy minął "jak z bicza strzelił"! W głowie zostało wiele myśli, które ciężko wygonić. Zwłaszcza oczekiwania wobec siebie.
Piątek 04.04.2014
Wcześniejsze urwanie się z pracy, miało nas uchronić przed piątkowymi korkami w Krakowie (okazuje się, że nawet 14:00 to już i tak "po ptokach"). Zabieramy po drodze zestresowaną Vivi, żeby poziom stresu w naszym małym autku wzrósł o kolejne 33% i jedziemy do Oświęcimia na 50m basen, na którym odbywała się konkurencja w płetwie. Rejestracja, przywitanie się z zawodnikami, którzy już dotarli z całej Polski. Pierwsze zaskoczenie, jak po losowaniu kolejność na eXtremallu - moja deklaracja była na tyle wysoka, że startowałem ostatni! Ma to swoje plusy i minusy oczywiście. Z jednej strony odpoczynek po pracy, nerwicy wywołanej staniem w korkach itp., z drugiej strony wiele spraw i sytuacji, które rozpraszają. Pragnienie wiedzy, o tym jak poszło innym, dopingowanie kolegów i koleżanek, utrudnia wyciszanie się w samotności :(
Wcześniejsze urwanie się z pracy, miało nas uchronić przed piątkowymi korkami w Krakowie (okazuje się, że nawet 14:00 to już i tak "po ptokach"). Zabieramy po drodze zestresowaną Vivi, żeby poziom stresu w naszym małym autku wzrósł o kolejne 33% i jedziemy do Oświęcimia na 50m basen, na którym odbywała się konkurencja w płetwie. Rejestracja, przywitanie się z zawodnikami, którzy już dotarli z całej Polski. Pierwsze zaskoczenie, jak po losowaniu kolejność na eXtremallu - moja deklaracja była na tyle wysoka, że startowałem ostatni! Ma to swoje plusy i minusy oczywiście. Z jednej strony odpoczynek po pracy, nerwicy wywołanej staniem w korkach itp., z drugiej strony wiele spraw i sytuacji, które rozpraszają. Pragnienie wiedzy, o tym jak poszło innym, dopingowanie kolegów i koleżanek, utrudnia wyciszanie się w samotności :(
Wybiła godzina zero (19:14) - Dziesięć minut wcześniej już na progu swojego toru siadam i staram się skupić i odciąć od głosów osób stojących za mną, opisujących swoje wrażenia. Nagle zacząłem bawić się pływakiem na linach, taka prosta zabawa pozwoliła mi się tak totalnie odizolować, że właściwie to było mi już wszystko jedno :D Spokój jaki mnie opanował jeszcze nigdy mi nie towarzyszył. Stoję w wodzie i słyszę "Two minutes to official top". Pakuję i lecę obserwując dno, które definiuje mi tempo z jakim się poruszam. Co jakiś czas tylko powtarzałem sobie "ściana jest po to by się od niej odbić" i tak w pełnym relaksie bez myślenia o skurczach i technice robiłem swoje (zapomniałem totalnie, że robię zawsze dwa kopnięcia i płynąłem na jednym)... Po 100m wiedziałem, że jeszcze tylko chwila i będzie deklarowane 111m co przynajmniej pozwoli na uniknięcie SHORT'a. W mięśniach nóg poczułem już przepalenie, spojrzałem po raz pierwszy przed siebie, by wiedzieć ile do końca. Już tylko 3-4 ruchy i będzie 150m! Nawrót, kilka dodatkowych ruchów i świadomie wypłynięcie do góry. Procedura świadoma bez samby i oczekiwanie na werdykt... Jest! Biała kartka 155m, nowy Personal Best, na którym najbardziej mi zależało. Po ten wynik przyjechałem.
Sobota 05.04.2014
Regeneracja z piątku na sobotę była znikoma, w nocy bolały mnie uda i na drugi dzień wciąż czułem zmęczenie w nogach :/ Poranek zacząłem od rozruszania i rozciągnięcia mięśni. Byliśmy na basenie mocno przez 9:00 - kto rano wstaje ten rozbija "obóz" w optymalnym miejscu, pod otwartym oknem z dostępem do świeżego powietrza :) Tym razem startowałem w połowie stawki, ale na tyle daleko bym mógł zobaczyć jak idzie moim “rywalom” :D Rywalami nazywam osoby które miały bardzo podobne wyniki w dniu poprzednim, a z którymi mogę powalczyć w klasyfikacji generalnej :) Plan na ten dzień był następujący zrobić 100m odbić się i jak dobrze będzie szło dobić do 125m, tak jak to miało miejsce jeszcze niedawno przed zawodami. Ponownie zasiadłem na murku i próbowałem znaleźć zajęcie, które wprowadzi mnie w stan zbliżony do tego jaki miałem w dniu poprzednim. Niestety pływaki tym razem nie zdały egzaminu... Odliczanie i jazda! Pierwszy basen, drugi i nagle skurcz - tylko dość nietypowy ponieważ spowodował on tak mocny ruch powietrza w moich pełnych płucach, że puściłem bąbla z ust. To był gwóźdź do trumny :( Wiedziałem, że mój organizm zachowuje się niepokojąco jak na 50 metr! Nawróciłem i przyspieszyłem tempo by chociaż zrobić postanowione 100m i wyjść z zaliczoną próbą. Tak jak przypuszczałem, nie był to dzień na kolejny PB. Ponownie odbiłem się na 75m i sunąłem do kolejnej ściany. Pamiętam też, że kopnąłem dwa razy nogami całkiem jakbym zapomniał o rękach, czyli była to oznaka nr 2, że chyba wystarczy. Nawróciłem na 100m i wyszedłem do góry. Procedura czysta, bez samby i zakończona białą kartką. Tak czy inaczej byłem zadowolony z kolejnych punktów. 104m w DNF to dla mnie i tak dobry wynik, jak na zmagania dzień po dniu.
Byłem też świadomy, że to nie koniec na dzisiaj, ponieważ nadal wszystkich czekała statyka.
Z racji prawie 5h przerwy postanowiliśmy się przejść wokół basenu, powdychać "wspaniałe" krakowskie powietrze, na pewno było to lepsze rozwiązanie niż duchota na basenie :) Po powrocie przetransportowaliśmy się na płytszy basen, na którym odbywała się statyka. Zmagania rozpocząłem od asekuracji Romana, który pomimo mocnego DNF powalczył do 5:59 i wybronił procedurą ten wynik. Przyszedł czas na rozgrzewki. Pomagał mi Karol (za co WIELKIE DZIĘKUJĘ dla niego). To był chyba mój pierwszy start w statyce, gdzie na pełnym luzie, bez konkretnej rozpiski, postanowiłem zrobić próbę na tyle, na ile pozwalał mi organizm. Na statyce najbardziej zależało mi w Rybniku, bo przygotowywałem się wtedy do niej bardzo intensywnie i ponieważ osiągnąłem swój cel, teraz nie chciałem iść na całość i schrzanić trzeciej dyscypliny na Mistrzostwach. Warm up'a zakończyłem jak zwykle gorącą herbatą, by rozgrzać organizm od środka. “Ten seconds to official top”, klika paków i obrót na brzuch. Do 2:30 było w porządku i nagle skurcz, to oznaczało, że rozgrzewkę zacząłem ewidentnie za wcześnie przed finalną próbą :/ Umówiliśmy się z Romanem, który mnie asekurował, że jak złapię się za brzeg w 4 minucie by się standardowo poprzeciągać i już więcej nie puszczę tego brzegu, będzie to oznaczało tylko jedno - będzie walka! Tak też się stało. Wizualizacja w głowie zaczęła być przeplatana myślami typu "basta, już wystarczy!". Podbudowywały mnie jedynie dopingowanie z brzegu i informacje o czasie. Kiedy usłyszałem, że już 5 minut, świadomie wyszedłem do góry i bez samby wykonałem procedurę. Zależało mi by zebrać komplet punktów z trzech konkurencji. Blackout'y co prawda są przyjemne, przynajmniej dla tych, którzy je dostają :D ale jestem z siebie zadowolony, że od czasu Mistrzostw w Olsztynie nauczyłem się unikać BO i poznałem sygnały od swojego organizmu, że już mu wystarczy :)
Łączny rezultat w klasyfikacji generalnej bardzo mnie zaskoczył :)
Uplasowałem się na 4 pozycji, a z Polskich zawodników zająłem 3 miejsce.
Osiągnąłem to czego pragnąłem, czyli nowy personal best w monopłetwie. Widocznie dobrym rozwiązaniem jest dla mnie co zawody wybrać jedną z konkurencji i dążyć do oficjalnego zaliczenia nowego PB. Teraz koniecznie czas na DNF, bo wiem, że potrafię bez samby zrobić 130m. Póki co mój organizm w ciągu dwóch dni nie umie jeszcze tyle z siebie dać :( Na szczęście sporo czasu do kolejnych zawodów, żeby poszukać nowej drogi do doskonalenia.
Gratuluję wszystkim Zawodniczkom i Zawodnikom pięknych wyników oraz dziękuję za wsparcie i kibicowanie!
Sobota 05.04.2014
Regeneracja z piątku na sobotę była znikoma, w nocy bolały mnie uda i na drugi dzień wciąż czułem zmęczenie w nogach :/ Poranek zacząłem od rozruszania i rozciągnięcia mięśni. Byliśmy na basenie mocno przez 9:00 - kto rano wstaje ten rozbija "obóz" w optymalnym miejscu, pod otwartym oknem z dostępem do świeżego powietrza :) Tym razem startowałem w połowie stawki, ale na tyle daleko bym mógł zobaczyć jak idzie moim “rywalom” :D Rywalami nazywam osoby które miały bardzo podobne wyniki w dniu poprzednim, a z którymi mogę powalczyć w klasyfikacji generalnej :) Plan na ten dzień był następujący zrobić 100m odbić się i jak dobrze będzie szło dobić do 125m, tak jak to miało miejsce jeszcze niedawno przed zawodami. Ponownie zasiadłem na murku i próbowałem znaleźć zajęcie, które wprowadzi mnie w stan zbliżony do tego jaki miałem w dniu poprzednim. Niestety pływaki tym razem nie zdały egzaminu... Odliczanie i jazda! Pierwszy basen, drugi i nagle skurcz - tylko dość nietypowy ponieważ spowodował on tak mocny ruch powietrza w moich pełnych płucach, że puściłem bąbla z ust. To był gwóźdź do trumny :( Wiedziałem, że mój organizm zachowuje się niepokojąco jak na 50 metr! Nawróciłem i przyspieszyłem tempo by chociaż zrobić postanowione 100m i wyjść z zaliczoną próbą. Tak jak przypuszczałem, nie był to dzień na kolejny PB. Ponownie odbiłem się na 75m i sunąłem do kolejnej ściany. Pamiętam też, że kopnąłem dwa razy nogami całkiem jakbym zapomniał o rękach, czyli była to oznaka nr 2, że chyba wystarczy. Nawróciłem na 100m i wyszedłem do góry. Procedura czysta, bez samby i zakończona białą kartką. Tak czy inaczej byłem zadowolony z kolejnych punktów. 104m w DNF to dla mnie i tak dobry wynik, jak na zmagania dzień po dniu.
Byłem też świadomy, że to nie koniec na dzisiaj, ponieważ nadal wszystkich czekała statyka.
Z racji prawie 5h przerwy postanowiliśmy się przejść wokół basenu, powdychać "wspaniałe" krakowskie powietrze, na pewno było to lepsze rozwiązanie niż duchota na basenie :) Po powrocie przetransportowaliśmy się na płytszy basen, na którym odbywała się statyka. Zmagania rozpocząłem od asekuracji Romana, który pomimo mocnego DNF powalczył do 5:59 i wybronił procedurą ten wynik. Przyszedł czas na rozgrzewki. Pomagał mi Karol (za co WIELKIE DZIĘKUJĘ dla niego). To był chyba mój pierwszy start w statyce, gdzie na pełnym luzie, bez konkretnej rozpiski, postanowiłem zrobić próbę na tyle, na ile pozwalał mi organizm. Na statyce najbardziej zależało mi w Rybniku, bo przygotowywałem się wtedy do niej bardzo intensywnie i ponieważ osiągnąłem swój cel, teraz nie chciałem iść na całość i schrzanić trzeciej dyscypliny na Mistrzostwach. Warm up'a zakończyłem jak zwykle gorącą herbatą, by rozgrzać organizm od środka. “Ten seconds to official top”, klika paków i obrót na brzuch. Do 2:30 było w porządku i nagle skurcz, to oznaczało, że rozgrzewkę zacząłem ewidentnie za wcześnie przed finalną próbą :/ Umówiliśmy się z Romanem, który mnie asekurował, że jak złapię się za brzeg w 4 minucie by się standardowo poprzeciągać i już więcej nie puszczę tego brzegu, będzie to oznaczało tylko jedno - będzie walka! Tak też się stało. Wizualizacja w głowie zaczęła być przeplatana myślami typu "basta, już wystarczy!". Podbudowywały mnie jedynie dopingowanie z brzegu i informacje o czasie. Kiedy usłyszałem, że już 5 minut, świadomie wyszedłem do góry i bez samby wykonałem procedurę. Zależało mi by zebrać komplet punktów z trzech konkurencji. Blackout'y co prawda są przyjemne, przynajmniej dla tych, którzy je dostają :D ale jestem z siebie zadowolony, że od czasu Mistrzostw w Olsztynie nauczyłem się unikać BO i poznałem sygnały od swojego organizmu, że już mu wystarczy :)
Łączny rezultat w klasyfikacji generalnej bardzo mnie zaskoczył :)
Uplasowałem się na 4 pozycji, a z Polskich zawodników zająłem 3 miejsce.
Osiągnąłem to czego pragnąłem, czyli nowy personal best w monopłetwie. Widocznie dobrym rozwiązaniem jest dla mnie co zawody wybrać jedną z konkurencji i dążyć do oficjalnego zaliczenia nowego PB. Teraz koniecznie czas na DNF, bo wiem, że potrafię bez samby zrobić 130m. Póki co mój organizm w ciągu dwóch dni nie umie jeszcze tyle z siebie dać :( Na szczęście sporo czasu do kolejnych zawodów, żeby poszukać nowej drogi do doskonalenia.
Gratuluję wszystkim Zawodniczkom i Zawodnikom pięknych wyników oraz dziękuję za wsparcie i kibicowanie!