Powrót na Gozo ze zdwojoną siłą!

by 6/23/2014
Wróciliśmy właśnie z planowanej prawie pół roku temu wyprawy na Maltę...
"PJ Travel" dał radę z żądną wrażeń 8-osobową (momentami 10-osobową) grupą freediverów :D


Tym razem padło na czerwiec, najmniej deszczowy miesiąc na Malcie. Pogoda dopisywała, przeliczyliśmy się tylko z temperaturą wody, ale to było do przeżycia :D
Tak jak ostatnio postawiliśmy na "tanie" noclegi czyli namiot i drogą niezależność - wypożyczone, pojemne samochody :) 

Na 8 osobową grupę udało się spakować w 5 dużych bagaży (sprzęt campingowy, zapasy jedzenia, necki i boja z liną). Dla bezpieczeństwa gdyby gdzieś zaginął bagaż - pianki i ABC każdy miał w swoim podręcznym pakunku.

Ponieważ przylecieliśmy pierwszego dnia dość wcześnie, bo około 13:00 - nie zwlekaliśmy i szybko po odebraniu samochodów pognaliśmy po zarezerwowany balast do jednej z baz nurkowych, gaz do kuchenek i prosto na prom na ukochane Gozo. 



Niestety na dzień dobry dowiedzieliśmy, że przez najbliższe kilka dni stan morza nie umożliwi nurkowania na planowanych wcześniej miejscówkach, w tym miedzy innymi nurkowań z łodzi na Comino. 
Zahartowani mocnym listopadowym falowaniem, pojechaliśmy od razu na Inland Sea i do Blue Hole, żeby sprawdzić te doniesienia. Było już dość późno kiedy wchodziliśmy do wody, słońce zachodziło i światła w tunelu jak na lekarstwo. Mimo to, prawie 2-metrowe falowanie w wąskim tunelu, robiło na nas wrażenie. Jazda jak na rollercoasterze :D Nie tracąc czasu pognaliśmy do Blue Hole. Tutaj natomiast całkiem odwrotna sytuacja niż ostatnio, kiedy to w Blue Holu były ogromne fale, a po przepłynięciu pod nim na otwarte morze - spokojna woda. Teraz woda w BH nawet nie drgnęła, natomiast po drugiej stronie fale mocno rozbijały się o skały. Każdy więc nurkował pozostając w BH bez przepływania pod archem. Minusem były parzące meduzy, które zrobiły sobie z BH basenik :/ 


Po pięknym zachodzie na Azure Window pognaliśmy poszukać miejsca na namioty. Wybór padł na oddalone daleko od miasteczek pole. Kiedy wszystko było już gotowe do spania i wcinaliśmy kolację przyszło trzech panów z latarkami i rozpoczęliśmy krótką aczkolwiek grzeczna dyskusję:

- Do you have premission to stay here?
- Unfortunately not, it was getting dark so we set up our tents here.
- Please leave tomorrow and don't leave things.
- Thank you!

Pierwszy darmowy nocleg wypalił :)



Dzień drugi rozpoczęliśmy od spotkania z Tomkiem Nitką i jego Małżonką. Pojechaliśmy zobaczyć panwie solne, sprawdzić czy faktycznie na Reqqa Point nie da się zanurkować. Nie dało się :/ Wybór padł na zupełnie inna część wyspy i jak się okazuję jeszcze lepszą!


REQQA POINT


Miejscówa ze wspaniałą grotą zrobiła na wszystkich ogromne wrażenie. Przepływaliśmy pod niskim sufitem,  woda w grocie sprawiała wrażenie jakby była od spodu rozświetlona niebieskim lampami, a na dnie biały piasek. Coś pięknego! Trochę dalej zaczęła się już większa głębokość ok. 30m i tam postanowiliśmy zrobić sesję treningowe przy linie.  

MGARR IX-XINI






Na drugiego nura pojechaliśmy na Cominoland szukać wraków które zaczynały się od 30m - to dla grupy, która jeszcze miała siłę :) Grupa zwiedzająca buszowała przy ścianie razem z mątwą :) Wraki niestety nie odznalezione, tysiąc kilometrów z płetwy, ale sesja przy linie na 30m zaliczona.





Dziękujemy Tomkowi za podzielnie się odrobiną tajemnej wiedzy na temat przedmuchiwania :)


Po wieczornym piwku i burgerze w Xlendi noc spędziliśmy na baaaaardzo wietrznym klifie :D


Xlendi nocą


Śniadanie mistrzów:




Trzeciego dnia dostaliśmy namiar od bazy nurkowej, na świetne miejsce gdzie z brzegu jest łatwo o większą głębokość:

RAS IL-HOBZ (Middle Finger)




Przywracanie do życia złamanego carbona :D




Były to ostatnie sesje przy linie, padło kilka PB m.in. 34m Przemka, 30m Adeliny, 21m Vivi, 26m Karola. Ja niestety nie osiągnąłem swojego celu 33m, ze względu na problem z dalszym przedmuchaniem się na 30m :( Tak bywa niestety. Next time :)


Wieczorem pożegnaliśmy się z Tomkiem, który cały trening asekurował każdego przy linie :) Dziękujemy :)
Los się do nas uśmiechnął i na ostatni dzień morze się uspokoiło - płyniemy w sobotę na Comino!

Trzeba wracać na Maltę...


i zjeść coś niezdrowego :) 


Noc spędziliśmy w małym lasku przy drodze. Na sygnał nadjeżdżającego samochodu wszyscy gasili latarki i kucali, żeby żaden miejscowy nas nie zdemaskował. Potem poszło w ruch wino, gwiazdy i przelatujące nad wzgórzem samoloty, które oświetlając drzewa działały jak światła stroboskopowe na dyskotece :D  Rano okazało się, że w naszym lasku wszyscy zwolennicy polowań na ptaki (powtórka z zeszłego roku), akurat w tym miejscu spotykają się o świcie ze swoimi myśliwskimi psami na wielki piknik. Chyba faktycznie mało kto nocuje na Malcie w namiotach, bo byliśmy obiektem wielkiego zdziwienia :) Spokojnie Maltańczycy, co nie wydamy na wasze hotele to wydamy na wasze bary i łódki... i ubezpieczanie samochodu :P 


Na Comino wypływaliśmy z Marfa Bay, dzięki Jackowi Zacharze, który ostatnio załatwiał nam wycieczkę na farmę tuńczyków. Mieliśmy całą łódkę dla siebie i świetnego kapitana, który raczył nas fajnymi ciekawostkami nurkowymi, m.in tym, że uczył nurkowania Robina Williamsa, kiedy nie był jeszcze znanym aktorem, a kręcili film o Papaju w Popeye Village. 


Kapitan zabrał nas wrak P31, który leży na 22m. Dla większości osób z grupy był to pierwszy taki wrak ever! Widoczny był już z powierzchni wody. Piękny, jasny i dostępny. Będzie miał swój osobny film, bo przeoraliśmy go na dwa GoPro, ile się tylko dało w te 1,5h. Do tego prawie do końca byliśmy na lokalizacji sami, zanim przypłynęły łodzie ze scuba. Więc żadne bąble nie zepsuły nam ujęć :)






Zmęczenie po 3 dniach nurkowych daje o sobie znać. Praktycznie od początku dnia wszystkich już mocno szczypią nogi, skurcze pojawiają się za szybko, a tu jeszcze dwie lokalizacje :/ 


Po wraku popłynęliśmy jeszcze na Lantern Pint i Santa Maria. Te pierwsze to ładne ścianki i arche, natomiast drugie miejsce to już fachowe groty i tunele. 






Ujęć z grot niestety brak, po jak nie padły baterie, to zapełniły się karty :( Ale to co mamy w głowach zostanie tam na zawsze. Jaskinie po dopłynięciu do których można było wyjść na brzeg do większych komnat, przesmyki, przepłynięcie ok 50m podwodnym tunelem, wąskie kominy, w których mogliśmy z Przemkiem zaczerpnąć powietrza itp. 

Wycieczka na Comino, była jak wisienka na torcie. Już wiemy, że następnym razem tu wrócimy, bo z łodzi przy tak pięknych miejscach są ściany na 60, 90m itd :) 

Po powrocie na Maltę suszyliśmy sprzęt, spakowaliśmy się na lot i pojechaliśmy zobaczyć tą słynną wioskę Papaja, pozwiedzać uroczy Rabat, obejrzeć mecz w plenerze w stolicy. 





Noc spędziliśmy już przy lotnisku, bo o 7 rano w niedziele mieliśmy już wylot z powrotem do Krakowa.

Te 3,5 dni na miejscu może i minęły szybko, ale czujemy się jak po tygodniu nurania :) Wrażenia bardzo pozytywne, a niewygody i chłodna woda wcale ich nie popsują :) Jedno jest pewne Malta, Gozo i Comino to raj nurkowy. Wydaje mi się, że śmiało dorównuje takim miejscom jak Egipt. Maltańczycy, szczególnie na Gozo, są sympatyczni, pomocni i zawsze uśmiechnięci. Cała infrastruktura nurkowa na wysokim poziomie. Są przygotowane drogi dojazdowe, wejścia do wody, opracowane są świetne mapki i przewodniki nurkowe. Można być naprawdę niezależnym. Warto tam wracać :)  I taki jest plan na wrzesień, ale tym razem scuba :) 

Dziękujemy całej ekipie za bezpieczne nury i wesołą atmosferę bez spiny!

Ekipa: Pati, Vivi, Adelina, Bartosz, Karol, Przemek, Marcin, Jacek oraz gościnnie Tomek z Dorotą.

Wkrótce film, a może nawet dwa :)

PJ FREEDIVING

Autorzy bloga

Jacek Master Instruktor Freedivingu AIDA i aktywny zawodnik

Pati support / social media / herbatka :)