Przygotowania do Mistrzostw Polski idą pełną parą. Od ostatnich zawodów nie było za wiele okazji do trenowania statyki, a mi gdzieś tam w głowie siedziało, że fajnie by było dotrzeć do magicznych 6 minut...
Umówiliśmy się na próby zamiast treningu DYN, by każdy mógł się sprawdzić przy pełnej asekuracji. Rozgrzewki przebiegały po mojej myśli, choć tym razem tylko dwie. Korzystałem z odliczania w zegarku. Pierwsza minuta, druga i tak co dziesięć sekund do zera. Podczas pierwszej rozgrzewki nie czułem żadnego dyskomfortu. Trzy minuty przerwy i kolejne przygotowanie. Wolny od wizualizacji, swobodnie lewitowałem na wodzie. Pomimo 5mm pianki zaczęła doskwierać mi temperatura wody :/ Wyszedłem na brzeg i wsparłem się gorącą herbatką z termosu. Poczęstowałem innych, bo trzęśli się gorzej ode mnie :D Siedząc tak sobie, ze stopami w wodzie, oddychałem normalnie bez rozmyślania o próbie, bez zakładania ile dzisiaj zrobię...
Kilka startów poprzedników i wiedziałem, że to jest ta chwila, kiedy chciałbym wystartować! Delikatnie położyłem się na wodzie... "Three minutes to official top". Zdjąłem kaptur i czekałem na kolejne informacje o czasie startu. Ostatni wydech i wdech. Dolna partia, środkowa, szczyty płuc, kilka packów i obrót. Skupiłem się na tym czy wszystkie partie mięśni są wyluzowane, zwłaszcza kark . Dostałem informację, że już 2 minuty za mną. Był to sygnał do włączenia wizualizacji, o których już pisałem w wątku na forum Freediving Poland, dotyczącym zabijania nudy podczas statyki :) Im więcej szczegółów wizualizacji tym czas szybciej leci. Usłyszałem 3:30, 4:00 za nami. Dotarło do mnie że nie miałem jeszcze skurczy! Lepiej być nie mogło! Wizualizacja nabierała tempa i nagle 5:00. Wiedziałem, że jest dobrze. Złapałem się brzegu basenu, spinając, a następnie rozluźniając ciało. Vivi mocno mnie dopingowała krzycząc z brzegu, że jeszcze chwila i będzie moja życiówka z Rybnika. Było już 5:30. Odliczanie jeszcze do 20, jeszcze 10, 5, 3, 2, 1 i mamy 6 minut! Świadomie wynurzyłem się, kilka wdechów, zdjąłem nosek, "I'm OK" i banan na twarzy jak po ostatnim DNF. Nie było samby, ale podobno sina twarz.
Niesamowite.... jak można tyle nie oddychać? :D
Będę ten dzień jeszcze długo analizować. Co to było takiego, co spowodowało, że poszło mi tak gładko?