Nice to meet you, Mallorca...

by 6/10/2015
Długo biliśmy się z myślami czy w tym roku na długi, czerwcowy weekend, wybrać znowu ukochaną Maltę, czy spróbować czegoś innego...


O Majorce poza tym, że jest droga, wiedzieliśmy nie wiele.  Tzn. wiedzieliśmy trochę z punktu widzenia nurkowania jaskiniowego, ale tym razem chcieliśmy zbadać sprawę od strony freedivingowej, a także spędzić "drewnianą" rocznicę ślubu w pięknym miejscu. A Majorka to na pewno piękne miejsce, nie jest zwykłym żółtym kamieniem (wciąż uwielbianym) pośrodku niebieskiego morza i oprócz nurkowania oferuje wiele innych możliwości w przeciwieństwie do Malty. Mamy tu na myśli masę szlaków trekkingowych, wspinaczkowych oraz rowerowych. W ciągu trzech dni nie udało się spróbować wszystkiego, bo po kilku nurach ledwo wychodziliśmy na 3 piętro hotelu :P




Jak się ma sprawa nurkowania? Na własną rękę niestety słabo, gdyż większość godnych miejscówek jest dostępna z łodzi. W sklepach nurkowych można dostać przewodniki po miejscach nurkowych, ale nie umywają się one do tych z Malty - mapki są słabe i w ogóle nie przedstawiają głębokości, oprócz tej maksymalnej.  Szkoda nawet było je kupować. Miejsca, do których można było dopłynąć z płetwy na pewno są - ale albo trzeba płynąc w dość wysokich falach, albo przebrnąć przez morze meduz (hah! tym razem, po raz pierwszy nie poparzyła nas żadna). Nie wspominając już o zejściach do wody - czyli np. skarpą o wysokości kilkuset metrów w dół - zejść można, ale jak wyjść, szczególnie po nurkowaniu, kiedy nogi odmawiają posłuszeństwa? Pod tym względem Malta rządzi ze swoją infrastrukturą dla nurków :)  Więcej o nuraniu na własną rękę nie napiszemy, bo poszukiwania trwały jeden dzień i przeplatane były jeżdżeniem po wyspie za pięknymi widokami i górami :P



Pozostały czas w wodzie spędziliśmy z Juanem z Apnea Balear. Można powiedzieć, że dzięki niemu nie powiedzieliśmy ostatecznego "nie" dla Majorki, a wręcz przeciwnie, chcemy tam wrócić z jednego prostego powodu - życia podwodnego jest tam więcej niż na Malcie. A temperatura wody, mimo, że Majorka leży dalej na północ od Malty wynosiła 23 stopnie i nawet w 3mm piance bez kaptura można było siedzieć w wodzie dowoli.




Wracając do Juana, jest on kierownikiem i instruktorem szkoły freedivingu, instruktorem spearfishingu i byłym członkiem hiszpańskiej reprezentacji we freedivingu. Jako, że na Majorce okres kursów   rozpoczyna się późnym lipcem, mieliśmy jego towarzystwo na wyłączność :)  Pierwszego dnia odbyła się sesja treningowa - w ramach rozruszania trąbek Eustachiusza po zimie... rozpoczęta od razu pierwszym nurem na exhale :D Jak się okazało z formą nie jest tak, źle i po kilku zanurzeniach udało się powtórzyć wszystkie maxy we wszystkich wariantach. Wydawało się, że nic więcej ciekawego się nie dowiemy, ale nowe cenne wskazówki padły.






Następnego, czyli ostatniego dnia, Juan zabrał nas do oddalonej o 100km miejscówki zwanej Cala Gat - dostępnej z brzegu, ale z 20 minutowym kursem z płetwy do wysepki, przy której było nurkowanie. Obecność łodzi z nurkami scuba, świadczyła o popularności tego miejsca. Nie ma co się dziwić - pierwsze zanurzenie, a pod nami spory orleń, spokojnie i dostojnie płynący przy ścianie. Sam Juan był zaskoczony tym widokiem, pewnie dlatego ciągle określał nas mianem "Lucky people from Poland", ale o tym za chwilę :)  Drugi nur - spora ośmiornica, trzeci nur - ławica i barakudy - kolejny nur - ulubione ryby spearfisherów, ukryty grouper i... o proszę, orleń wrócił do nas :) A do tego arche, i parę tuneli. O tak, to miejsce przywróciło nam wiarę w Majorkę.







"Lucky people from Poland"? Otóż pomijając:
- bezwietrzną pogodę i spokojne morze na czas nurkowań (którymi sam Juan był zaskoczony),
- niektóre morskie stworzenia, jakie mieliśmy okazję zobaczyć (właściwie pierwszy raz nie w oceanie, a w Morzu Śródziemnym)
...nie padliśmy ofiarą złodzieja na parkingu!
W całym zamieszaniu i ubieraniu się do wody zostawiliśmy lustrzankę zamiast sprytnie ukrytej (jak to ZAWSZE robimy) na przednim siedzeniu pasażera, od tak (wcześniej dając okulary słoneczne Juanowi, który twierdził, żeby absolutnie nie zostawiać ich na widoku). A do tego jak się okazało po nurkowaniu, w niezamkniętym do końca samochodzie (brak centralnego zamka). Leżała sobie ona na przednim siedzeniu pasażera, przy nie zamkniętych drzwiach ...pasażera, na wyciągnięcie ręki, nie wspominając już o innych dobrodziejstwach bagażnika...  chyba faktycznie Bozia nad nami czuwała :D


Na koniec wycieczki odwiedziliśmy sklep nurkowy, w którym pracuje Juan - szczerze, nie widzieliśmy jeszcze tak dobrze wyposażonego stacjonarnego sklepu dla nurków, freediverów i spearfisherów. Były nawet rozgrzewające gumy do żucia! Nie ma co się dziwić, że freediverzy na Majorce mają po kilka pianek, monopłetw itp. Kupienie dla nich opencella za 150 euro to dzień jak codzień - szaleństwo zaczyna się kiedy kupują pianki za 750 euro!  Jako, że Majorka droga jest, wróciliśmy bez tony pianek haha, ale za to z pamiątkową bojeczką i opencellowym dociepleniem pod piankę, które będzie testowane na Zakrzówku.

Ostatecznie wyjazd uznajemy za udany :) Początek czerwca okazał się idealny, upał nie był odczuwalny tak jak w Krakowie, woda wystarczająco ciepła, turyści dopiero zaczną się zjeżdżać, więc nie było problemów z parkowaniem i poruszaniem się samochodem po wyspie. Chcemy wrócić tam już na pełny freediverski wypad. Chociaż pewnie ze względu na zaplanowe już dwa tripy ^^, uda się to dopiero w przyszłym roku.



Gracias Juan!

PJ FREEDIVING

Autorzy bloga

Jacek Master Instruktor Freedivingu AIDA i aktywny zawodnik

Pati support / social media / herbatka :)